Pułapki kontroli postępów na redukcji
PRZEMYSŁAW KOZAK • dawno temuPoczątkiem każdego roku, można zaobserwować wzmożony ruch na siłowniach, praktycznie każdy „bierze się za siebie”, większość też kontroluje w jakiś sposób efekty. Najczęściej jest to masa ciała.
Osobom, z którymi pracuję zawsze powtarzam, że w sprawdzaniu postępów jest to najmniej istotny czynnik.
Często po bardzo dobrych raportach, gdzie spadki są bardzo ładne, a waga ledwie drgnęła mówię podopiecznym, że sprawdzanie cyferek na wadze nie jest nam do niczego potrzebne (w tym wypadku).
Jednak czy w każdym? To zależy.
Wiele osób, wbrew moim zaleceniom wchodzi na wagę codziennie. W niedzielę dostaję raport z pięknymi pomiarami, w poniedziałek maila z paniką, że musimy coś zmienić, bo waga od wczoraj skoczyła.
Dlaczego tak się dzieje?
Na masę ciała wpływa bardzo wiele zmiennych. Nawet ustawienie wagi w innym miejscu niż zwykle może dawać zafałszowany wynik.
Nigdy nie śpimy tak samo długo,nie zawsze mamy treningi na tym samym poziomie, nie wydzielamy takiej samej ilości hormonów. Nigdy nie wypijemy tyle samo wody, codziennie nie jemy idealnie takich samych porcji jedzenia, czy nie używamy takiej samej ilości soli.
Wszystko to, poprzez większą/mniejszą ilość wody w organizmie, glikogenu w tkankach, treści jelitowej
wpływa na naszą masę ciała.
Można to zweryfikować, choćby częściowo w bardzo prosty sposób – przez kilka dni spróbujcie ważyć się przed i po porannej toalecie. Zauważycie, że zawsze „klocek” będzie miał inną masę. :)
Jeżeli już się ważymy – zawsze po przebudzeniu. Nigdy po siłowni, obiedzie, czy przed snem.
Kiedy ważenie ma „jakiś” sens?
Pomijając powyższe, nie zalecam częstego ważenia, gdyż dla wielu osób jest to stresujące, zwłaszcza gdy widzimy wahania w jedną bądź drugą stronę. To samo tyczy się np. pomiaru pasa, nie spadnie on nagle o centymetr czy dwa w jeden dzień, więc kontrolując go codziennie cały czas będzie nam się wydawało, że jest w nim tyle samo. No, „milimetr dwa niż wczoraj”. Nie ważne, że ten milimetr mniej jest każdego dnia, w skali miesiąca są to już centymetry, takie osoby i tak nie widzą progresu.
Nawiązując jednak do początkowego pytania – u osób z otyłością/dużą nadwagą i tendencją do podjadania, a najlepiej w połączeniu jednego i drugiego. :D
Czemu? Osoby z bardzo wysokim poziomem tłuszczu, zwykle (gdy jest to raczej wynik zaniedbania, a nie problemów hormonalnych) tracą zwykle masę ciała nieco szybciej niż przeciętna osoba, a jak wiadomo, jak cyferki lecą, to motywacja wzrasta.
Dla podjadaczy z kolei, częsta kontrola wagi działa nieco jak kaganiec - skoro mam dietę, wczoraj zjadłem pizzę czy chipsy, a dziś masa ciała poszła do góry, to kurde szkoda trochę tego co już osiągnąłem. Prawda?
Pozostałym zalecam kontrolę co 10–14 dni, jednak tak jak wspomniałem na początku masa ciała jest czynnikiem, który najmniej mówi nam o efektach. Dobrym przykładem będą tu osoby dopiero zaczynające przygodę z siłownią. Choć w tym temacie zdania są od lat podzielone, to jednak (z mojej praktyki) na etapie początkującego (i nie tylko :) ) można budować „jednocześnie” mięśnie i tracić tłuszcz. Jeżeli ktoś ma tendencję do nabierania tych pierwszych, przy szybkim traceniu tłuszczu, masa ciała iść nawet do góry, a celem cały czas będzie redukcja. :)
Istotne będą pomiary ciała – nie tylko pasa, ale wszystkich otłuszczonych partii, tłuszcz spala się z całego ciała i pamiętajcie, że gdy spada bicek, to też był tam tłuszcz, nie mięśnie. :) Jednak zawsze powtarzam, że na plaży nikt nie chodzi z kartą z masą ciała na plecach, czy pasem owiniętym centymetrem, a uwierzcie mi, że miewam przypadki, gdy masa ciała stoi, pas stoi, a ciało zmienia się pięknie.
Także głównym wyznacznikiem powinno być tu lustro, jednak możemy złapać się tu w prostą pułapkę – w lustrze widzimy się codziennie i tu też możemy nie zauważać efektów, także co?
Zdjęcia przed i po?
Jasne w dłuższej perspektywie czasu to świetna metoda, jednak fotografowanie co tydzień dwa też nie zawsze pokaże nam efekty – inne światło, odległość czy opalenizna latem i już zdjęcia są zafałszowane.
Opinia innych, mówiących, że schudłeś/schudłaś? Fajnie, ale babcia zawsze może Was okłamać by było Wam miło i byście wzięli dokładkę pierogów.
Także jaki jest złoty środek?
Moim zdaniem równowaga pomiędzy wszystkimi wymienionymi czynnikami, nic nie zastąpi jednak, starej sprawdzonej metody „po ciuchach”, gdy musisz wymienić wszystkie t-shirty i paski do spodni – wiedz, że dzieje się coś dobrego. :):)
Źródło: Mój fanpage
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze