BIAŁY CHLEB, BIAŁY MAKARON...BIAŁA ŚMIERĆ?
PRZEMYSŁAW KOZAK • dawno temuZrobiłem dziś mały research. Po łebkach bo po łebkach, ale zrobiłem. Mianowicie przejrzałem kilka popularnych stron z fit deserami. W większości takie słodkości mają kilka, zwykle powtarzalnych składników, no ale nie ma tam cukru, mąki pszennej i tak dalej więc z założenia od razu są fit i z miejsca stają się wartościowymi elementami jadłospisu. I teraz takie pytanie-łamigłówka. Jak myślicie, które z dwóch poniższych dań będzie miało większą wartość odżywczą, dostarczy więcej witamin, minerałów i tych wszystkich innych trudnych nazw? Będzie to „Fit ciasto z kaszy jaglanej, masła orzechowego, odżywki białkowej, kakao i jakiegoś tam słodzika”, czy też rywalizację wygra „Biała buła z Biedronki, z kawałkiem dobrej wołowiny, kilkoma rodzajami warzyw, sosem na bazie jogurtu, z dodatkową miską sałatki i porcją frytek z piekarnika”?
Ktoś tu zaraz napisze, że porównanie nietrafione, skrajnie różne produkty, manipulacja i w ogóle.
Odpowiadam – tak, manipulacja.
Bo czymże jest tzw. Dieta jak nie manipulacją jej składnikami?
I tu w końcu chciałbym przejść do meritum wywodu, który na dziś zaplanowałem.
Otóż przedstawić mój punkt widzenia na temat miejsca produktów „niepełnoziarnistych” w diecie.
Na wstępie zaznaczę, że nie jest to wpis o IIFYM, czy też IIFYM „po polsku”, czyli nie ważne co, ważne by się zgadzały 4 podstawowe zmienne, choć umówmy się – mimo tej całej świadomości trenujących, którą tak się teraz chwali, większość swoje rozważania na grupach fit dalej opiera wyłącznie o makro, no ale mniejsza o to…o glutenie też nie będzie.
Biały chleb(i biały makaron i biały ryż).
Dla wielu osób, nie ważne czy swoją wiedzę opierają o „Panią domu”, czy artykuły na poważnych portalach czy też popularnonaukowe książki są to produkty, które w pierwszej kolejności powinniśmy wyeliminować ze swojego jadłospisu. Nie ważne, czy to dieta redukcyjna, czy tzw. „na masę”.
Bo „puste kalorie”, wysoki indeks glikemiczny, w ostatnich latach doszedł też gluten, jednak czy w ogólnym spojrzeniu na dietę takie stwierdzenie ma uzasadnienie?
Zaczynając od pustych kcal, czy biały chleb dostarcza nam wyłącznie kalorii i nic więcej?
Otóż nie.
Co prawda nie są to wartości nie wiadomo jak wielkie, nad którymi warto by się rozpływać, jednak i w białym chlebie mamy chociażby błonnik i to wcale nie w tak małej ilości, pewną ilość magnezu, żelaza, witamin B1 i B3, kilka innych też się znajdzie.
Istotnie też indeks glikemiczny jest wysoki(idąc tropem „dobrego”, niskiego IG świetnym rozwiązaniem są słodycze, w których łączy się cukier z tłuszczem), ale czy znacie kogoś, kto by jadł suchy chleb czy makaron?
Owszem przyznam się, że ja jestem świrem, który ugotowany ryż basmati/jaśminowy potrafi jeść „na sucho” prosto z woreczka, więc pewnie znajdzie się jeszcze kilka takich osób, ale oczywiście rozważamy ogół społeczeństwa, a nie ewenementy.
Na talerzu przeciętnego „sportowca”/osoby, która prowadzi „zdrowy styl życia” zwykle ląduje kilka produktów – jakieś mięso/jaja/nabiał, źródło tłuszczu, porcja warzyw/owoców, możemy więc uznać, że świadomie czy też nie, taka osoba z grubsza pokrywa zapotrzebowanie nie tylko na białko, tłuszcze, węgle, ale też błonnik i inne, ważne, nie dające kcal elementy diety. Nie zapominajmy też o tak chętnie łykanej suplementacji witamin i minerałów.
I uwaga – dla wielu może to być nowość, ale indeks glikemiczny również rozkłada się na cały posiłek, nie zależy tylko od tego nieszczęsnego chleba czy makaronu.
Ktoś jednak powie, że spoko, fajnie, ale po co jeść biały, jak można dostarczyć tego wszystkiego jeszcze więcej, będzie lepiej, zdrowiej i w ogóle.
A no nie do końca.
Weźmy tu pod uwagę dietę „na masę” czy też dietę zawodnika, który uprawia intensywnie jakiś sport wytrzymałościowy i do przejedzenia ma powiedzmy te 5–6-7 tysięcy kcal, opierając jadłospis głównie o węglowodany.
Pierwszym problemem jaki często się tu pojawia jest wielkość porcji, która w oparciu o produkty pełnoziarniste jest nie do przejedzenia, a wysoka zawartość błonnika często również sprawia, że takie osoby mają problemy ze strony układu pokarmowego.
Choć wydawać by się mogło, że jak ktoś jadł do tej pory syf, zacznie redukcję i przejdzie na „super zdrową dietę”, to wszystko będzie cacy, to też nie do końca zawsze tak jest.
Problemem okazują się te same powody co wyżej.
Na pewno każdy widział obrazki, które pokazują jaka ilość czy to warzyw, czy to mięsa odpowiada tej samej kaloryczności w słodyczach…a to tylko jeden „Snickers”.
W ciągu dnia w postaci „czystego” jedzenia trzeba zjeść takich „batoników” 10 czy 15 i tu pojawia się ściana, niedojadanie i tak dalej i tak dalej…rozwiązaniem, które często polecam może być tu stopniowe zwiększanie porcji, choć nie jedynym(i nie w każdym przypadku).
Z racji, że produkty oczyszczone szybciej się trawią, częściowe zastąpienie nimi produktów pełnoziarnistych, czy to tymczasowe czy stałe znacznie ułatwia przejedzenie zaleconych porcji, a jak pokazałem wyżej na przykładzie „Bułki z Biedronki” niekoniecznie umniejszy to wartości diety.
Problemy ze strony układu pokarmowego nie są też zarezerwowane jedynie dla osób, które spożywają bardzo dużo błonnika i kalorii. Bardzo często zdarzają mi się przypadki podopiecznych, u których jakakolwiek ilość ciemnego chleba powoduje problemy, więc u tych osób z miejsca takie produkty eliminujemy, często włączając białe pieczywo, czy kolejny wyklęty produkt – wafle ryżowe, lub…
…" NIE RAZ WIDZIAŁEM JAK NA SFD POPRAWIAŁEŚ DIETY I PISAŁEŚ BY WYWALILI BIAŁY CHLEB I MAKARON!1!1! ”
Tak.
Nie chodzi mi teraz o to by zachęcić wszystkich do jedzenia białego chleba bo jest lepszy niż ciemny i w ogóle fit.
W przypadku osób, które działają same, nie mają nad sobą osoby, która analizuje ich dietę i postępy najlepszym rozwiązaniem będzie ułożenie jadłospisu w oparciu o produkty jak najlepszej jakości i co do tego nie mam jakichkolwiek wątpliwości. Przynajmniej na początku.
Jest jeszcze druga grupa osób.
Choć zawsze powtarzam, że psycholog i motywator ze mnie słaby, to przez lata pracy nauczyłem się wyławiać przypadki, które określam popularnym „100% albo nic”.
Pewnie każdy trener/dietetyk spotkał się z takimi osobami – pozwolisz na cheat meala, to napisze Ci po tygodniu, że zrobił się z tego cheat week, pozwolisz na piwo do meczu, to zacznie na Lidze Mistrzów we wtorek, a skończy pić w niedzielę po potyczce Puszczy Niepołomice z Wigrami Suwałki, bo przecież trener pozwolił…wiecie o co chodzi. O dziwo, zazwyczaj tacy podopieczni całkiem dobrze radzą sobie z dietą jeżeli nie ma okazji do wyłamania.
Także jeżeli w przypadku takich osób pojawia się problem, to osobiście szukam innego rozwiązania, czy to poprzez całkowitą eliminację produktów, które kojarzą się z „oszukiwaniem”, czy też przez zmianę systemu żywienia na inny.
Podsumowując więc, osobiście o ile cały jadłospis wygląda nienagannie, zdrowie na to pozwala, to nie widzę problemu z wprowadzeniem do diety produktów oczyszczonych takich jak biały chleb czy makaron, a czasem uważam takowe za niezbędne.
Źródło: https://www.facebook.com/TrenerDietetykGdansk/
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze